Ostatni dzień naszego wakacyjnego wyjazdu rozpoczęliśmy od dobrego śniadania, aby szybko głód nas nie złapał. Następnie zaczęliśmy się pakować i wynosić torby do samochodu. Oddaliśmy klucz do pokoju i wybraliśmy się jeszcze na spacer.
Przedostatni dzień urlopu rozpoczął się od niewielkiego deszczu, co po części potwierdzało wczorajszą prognozę, ponieważ nie było burzy. Przynajmniej w Zakopanem nie było, a nie wiadomo, co działo się u sąsiadów po drugiej stronie gór. W każdym razie reszta dnia była upalna, więc trochę smutno nam było, że nie wybraliśmy się na Rysy, choć i tak miło spędziliśmy ten dzień.
W czwartek wstaliśmy dosyć wcześnie, aby od rana zacząć wędrówkę po górach, kiedy nie ma jeszcze tłumu turystów, a do tego musieliśmy jeszcze dojść do przystanku autobusowego, aby podjechać busem. Na drodze do Morskiego Oka to i o świcie jest sporo osób, ale aż tak rano nie zamierzaliśmy się wybierać.
Ze względu na to, że poprzedniego dnia przeszliśmy dosyć spory kawałek drogi, obeszliśmy Giewont przez Czerwone Wierchy, to ten dzień miał być spokojniejszy. Z zaznaczeniem miał być, ponieważ planowaliśmy tylko spacer przez Dolinę Strążyską, ale nie wyszło.
Piękny poniedziałkowy poranek zapowiadał słoneczny dzień, co pozytywnie nastawiło nas na zaplanowaną wcześniej wędrówkę po górach. A gdzie się wybieraliśmy? Planowaliśmy wejść na Kasprowy Wierch przez Przysłop Miętusi, czyli zahaczając o Czerwone Wierchy.