Strona główna > Z dala od klawiatury > Podróże > Przyjazd do Zakopanego
Kategorie
Podróże

Przyjazd do Zakopanego

Po kilku miesiącach siedzenia praktycznie w domu i spacerowała „wokół komina”, przyszedł w końcu czas wyjazdu na upragniony urlop. Przed nami wyjazd do Zakopanego, gdzie czekały na nas długie wędrówki po Tatrach, choć nie wiadomo jeszcze było, jak to wszystko będzie wyglądało, czy przypadkiem zaraz znowu nie zostaną nałożone większe ograniczenia, a my nie będziemy musieli wracać do domu.

W dniu wyjazdu do Zakopanego wstaliśmy wcześnie rano, aby nie jechać w upalne południe. Poprzedniego dnia się spakowaliśmy, więc wystarczyło zrobić tylko prowiant na drogę, zjeść śniadanie i spakować bagaże do samochodu. Opiekę nad kotami mieliśmy już zapewnioną.

Dłuższa część drogi do Zakopanego nie była problematyczna. Niewielkie utrudnienia w okolicy Radomia, a później Krakowa. Problem pojawił się dopiero w miejscowości Lubień, gdzie nagle stanęliśmy w korku. Nie było już za bardzo możliwości ucieczki. Okazało się, że podjeżdżając pod wzniesienie, kilka samochodów uległo awarii, w tym z jednego wydobyły się płyny eksploatacyjne – pewnie płyn w chłodnicy się zagotował.

Do Zakopanego jechaliśmy przez Czarny Dunajec i tu mimo wcześniej słonecznej pogody przyszły chmury i wszystko popsuły. Zaczęło padać i w takim delikatnym deszczu dojechaliśmy do Mraźnicy, gdzie odebraliśmy pokój i się rozgościliśmy.

Gdy przestało padać, wyszliśmy na pierwszy spacer. Standardowo wybraliśmy Drogę pod Reglami, którą właściwie po błocie doszliśmy do skoczni. Z jednej strony dobrze, że od razu włożyliśmy buty trekkingowe, z drugiej jednak za chwilę tego żałowaliśmy.

Przeszliśmy tylko kawałek drogi wzdłuż straganów przy ulicy Bronisława Czecha, gdy znowu zaczęło padać. Schowaliśmy się pod daszkiem budki z goframi i lodami, ale to nie za bardzo pomogło. Oberwała się chmura i w ciągu kilku minut ulicą zaczął spływać potok.

Ulewa w Zakopanem
Ulewa w Zakopanem

Do butów nam napadało, a nie mieliśmy innych trekkingowych na zmianę. Było nieciekawie.

Gdy skończyło padać, zaczęliśmy kombinować, jak się dostać do centrum miasta. Planowaliśmy kupić jakieś buty na szybko, ale z tym dostaniem był problem. Taksówki kursowały jedna za drugą, żeby zabierać osoby, którym udało się złapać transport.

W mokrych butach ruszyliśmy przed siebie, ale droga do centrum nie była prosta. Woda cały czas spływała, tworząc rozlewiska, co utrudniało chodzenie. W szczególności, że nie wiadomo było, co w kałuży się kryje.

Udało nam się dojść do centrum i zaczęliśmy szukać obuwia. Część sklepów niestety była już zamknięta, a w innych nie podobał nam się jakość i cena. Wymyśliliśmy jednak sposób na rozwiązanie naszego problemu. Kupiliśmy ręcznik papierowy, aby w pokoju wypełnić nim buty, aby szybciej wyschły.

Na Krupówkach oczywiście tłumy. Niezależnie od pogody tutaj zawsze jest dużo ludzi. Tutaj też można było zauważyć, że turyści zrobili urlop od wirusa. W szczególności w pamięci mi zapadł tekst jednego z panów, który od razu wchodząc do sklepu, powiedział „K… nie będę zakładał maseczki”. Takie nowe przywitanie.

Tatry w deszczu
Tatry w deszczu

Gdy wróciliśmy do pokoju, zrobiliśmy sobie ciepłą herbatę z cytryną, aby nie wzięło nas przeziębienie i mieliśmy nadzieję, że następnego dnia buty będą gotowe do wyjścia. Jak zwykle miło przywitało nas Zakopane.

Tatry po deszczu
Tatry po deszczu

Spis treści

Inne wyjazdy

Drogi czytelniku, jeżeli interesują Cię opisy pozostałych naszych wyjazdów, zarówno tych krótkich, jak i długich, zachęcam do lektury strony Podróże.

Oceń wpis
[Maks.: 2 Średnia: 5]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.