Skrzyżowania z pierwszeństwem łamanym nie są nowością w Polsce. Nie są również rzadko u nas spotykane. Nie wiem tylko, czy w wielu takich miejscach dochodzi do takiej sytuacji, która poniżej opiszę, a spotykam ją w swojej okolicy. Tę sytuację nazwałem samochodową grą w czy zdążę.
Pierwszeństwo łamane
W okolicy, gdzie mieszkam, wiele skrzyżowań oznaczonych jest tablicami T-6, które oznaczają skrzyżowanie łamane, czyli np. pierwszeństwo jest z zachodu na północ i odwrotnie. Jedno z takich skrzyżowań jest wyjątkowe. Znajduje się w okolicy szkoły, placu zabaw i osiedla mieszkalnego. Wyjątkowość jednak nie polega na samej lokalizacji, ale na tym, że niektórzy kierowcy, przede wszystkim młodzi, przejeżdżają przez to skrzyżowanie na wprost, nie zwracając uwagi na to, że samochód z prawej strony lub z naprzeciwka może mieć pierwszeństwo. Wygląda to tak, jakby bawili się w grę, która polega na tym, czy zdążę przejechać przez skrzyżowanie bez spowodowania wypadku.

Gra w czy zdążę?
Dzisiaj wraz z żoną i synkiem wyszliśmy na spacer, zachodząc na plac zabaw przy tym skrzyżowaniu. Chwilę po naszym przybyciu, gdy żona huśtała Jaśka na huśtawce, usłyszeliśmy ostre hamowanie. W tym momencie odwróciłem się w stronę tego skrzyżowania i zobaczyłem, gdy jeden samochód, nazwijmy go A, jadąc z dużą prędkością na wprost, nie udzielił pierwszeństwa kierowcy auta z prawej strony, nazwijmy go B. Auto B uderzyło A w prawy tył, a to wjechało na chodnik, przywaliło w latarnię i niestety w pieszych.
Zadziałał u mnie instynkt. Żonę i dziecko zostawiłem na placu zabaw i szybko pobiegłem udzielić pomocy. Może to nie była przyzwoita myśl, ale mało wtedy obchodził mnie kierowca auta A. Biegłem z myślą, że coś poważnego stało się potrąconej osobie. Widziałem tylko jedną, którą auto A pchało przed siebie.
Zanim dobiegłem, szybko podjechał pod miejsce kolizji kierowca w aucie C, który jechał kawałek za B. Okazało się, że potrącone zostały dwie kobiety. Jedna delikatnie uderzona, czego nie widziałem. Bolała ją tylko ręka. Druga kobieta była w gorszym stanie. Siedziała na trawie i bardzo płakała. Ta kobieta nie myślała o sobie, o tym, co ją spotkało, ale o swoim psie, z którym była na spacerze. Spojrzałem się w stronę samochodu, i przy tylnym kole zobaczyłem jej ukochane stworzenie, które wykonywało swoje ostanie ruchy. Przykry widok i ogromne nieszczęście kobiety. Jej przerażenia w oczach chyba nigdy nie zapomnę.
Kierowca i pasażer auta A byli cali i z brakiem współczucia oglądali całą sytuację. Nie obchodziło ich, że zabili psa, mogli zabić dwie osoby. Tych młodych mężczyzn obchodziło to, jak samochód został uszkodzony. Nie wiem, czy byli w szoku, czy pod wpływem jakiś środków, ale ich zachowanie było dziwne.
Oczywiście po kilku minutach pojawiła się masa gapiów.
Bardziej poszkodowana kobieta, chciała wstać z ziemi, bo twierdziła, że nic jej nie jest. Wiedziałem o tym, że ktoś wezwał służby, więc udało mi się ją powstrzymać, do przyjazdu ratowników. Nie wiadomo, czy w rzeczywistości nie ma jakiegoś złamania, w szczególności, że zawyła z bólu, gdy z inną osobą wkładaliśmy pod nią dywanik samochodowy.
Prezent urodzinowy
Tego dnia ta kobieta kończyła 66 lat. W swoje urodziny została potrącona i straciła ukochanego psa. Bardzo jej współczuję. Współczuję również kierowcy auta B, który właściwie również był poszkodowany w tej kolizji, a do tego lokalna społeczność stwierdziła jego winę.
Nie wiem, czy kierowcy z auta A bawili się w grę czy zdążę. Wiem, że doprowadzili do wypadku. Przez ich błąd zginął pies, a mogły zginąć jeszcze dwie osoby. Nie wiadomo też, czy my byśmy nie zostali ofiarami, gdybyśmy ominęli plac zabaw i szli tym chodnikiem. Nie wiadomo, czy w ten sposób nie zostałoby potrącone jakieś dziecko.
Kilka słów na koniec
Ta sytuacja natomiast pokazała mi, jak zaślepieni są ludzie, którzy mieszkają w mojej okolicy. Nie widzą winnego w swoich, a szukają u obcych. Nawet gdy ci swoi krzywdzą najbliższych. Być może jest to spowodowane strachem, ale może chorą lojalnością.
Ten wypadek, jak inne podobne sytuacje w mojej okolicy, zostały przemilczane przez lokalne społeczeństwo. Widocznie strach przed mówieniem prawdy jest bardzo duży. Zamiast tego lepiej jest pisać o sąsiedzie, który nie sprząta kupy po swoim psie. Z całej tej sytuacji jedynie firma zajmujące się holowaniem aut zrobiła sobie reklamę, wrzucając zdjęcia z miejsca zdarzenia. Słabe to.
Ta sytuacja odbiła się również na mnie. Po kilku godzinach, gdy adrenalina puściła, miałem bardzo silny ból mięśni. Jasiek, mój synek również mocno to przeżył, choć ma zaledwie półtora roku. Powtarzał tylko bum, bum, a podczas drzemki wybudził się z płaczem. Nie wiem, jak dalej to będzie wyglądało. Będziemy musieli go obserwować.
Mam tylko nadzieję, że głośne wskazanie auta, które doprowadziło do kolizji, nie odbije się na mnie i mojej rodzinie. Sąsiedzi potrafią być wredni, co już nie raz pokazali, a Policja…