Nadszedł piątek, czyli dzień, który miał być naszym ostatnim dniem urlopu. Akurat tak się złożyło, że w domu gościnnym u państwa Biegańskich następni goście zarezerwowali pokój od piątku i zrobili to przed nami, więc musieliśmy opuścić Mraźnicę. Aczkolwiek na tym nie zakończył się nasza wakacyjna przygoda. Czekał na nas jeszcze wyjazd do Krakowa.
Jednym z miast, którego do tej pory nie miałem okazji zwiedzić, a które ma ogromne znaczenie w polskiej historii, jest Kraków. Miasto, które już od wczesnoszkolnych wycieczek widziałem tylko z okna pociągu, autobusu, czy samochodu. Wyjątkiem był krótki spacer po Wawelu w 2010 r. Wtedy wraz z kolegą ze studiów oraz naszymi przyszłymi żonami wracaliśmy z Zakopanego i zajechaliśmy do Krakowa zobaczyć sarkofag pary prezydenckiej.