Poranek dziewiątego dnia naszego urlopu rozpoczął się od pobudki, wsłuchując się w dzwoneczki owiec, które wypasały się na pobliskiej łące i szum stukających o parapet kropel deszczu. Mimo deszczu i tak nie zamierzaliśmy wychodzić w góry ze względu na pewne święto, więc był to kolejny leniwy dzień.
W południe nadal była mżawka, ale w końcu wyszliśmy na dwór, aby przejść się do centrum miasta. Miałem tam do odbioru przenośny dysk twardy i bank energii, który zamówiłem na wszelki wypadek i od tamtej pory jest stałym elementem naszych wypadów.
Z domu gościnnego ścieżką doszliśmy do Drogi pod Reglami, która jest granicą pomiędzy Zakopanem, między innymi, a Tatrzańskim Parkiem Narodowym. Co więcej, poprowadzony jest przez nią czarny szlak.
Kilka minut później przeszliśmy przez drewniany mostek nad Potokiem zza Bramki i zaraz znaleźliśmy się na polanie z widokiem na Krzeptówki. Po kolejnych kilku minutach byliśmy już przy wejściu do Doliny za Bramką, którą można zobaczyć bezpłatnie, mimo tego, że znajduje się na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Wejście jest bezpłatne pewnie dlatego, że nie opłacałoby się stawiać w tym miejscu kasy i opłacać pracownika.
Przez Dolinę za Bramką biegnie Potok zza Bramki, tworząc liczne kaskady, a wzdłuż niego prowadzi zielony szlak o długości około 800 metrów. Uroku tej dolinie dodają ciekawe dolomitowe formacje skalne. Niektóre skały wystają poza korony drzew, a inne tworzą zwężenia, tworząc naturalne bramki. Od bramki znajdującej się u wylotu doliny, wzięła się nazwa Dolina za Bramką.
Już ten szlak przechodziliśmy, ale jest to przyjemne miejsce do rozpoczęcia podróży po Tatrzańskim Parku Narodowym i ciekawą odskocznią w deszczowe dni. Malownicze widoki i szum potoku sprawiają, że chcę się wracać do tego miejsca, choć samo zakończenie szlaku nie jest ciekawe. Jest to niewielkie rozwidlenie z rozlewiskiem. Woda płynie pomiędzy kamieniami, więc trzeba uważać, aby się nie pośliznąć.
Przejście Doliny za Bramką i powrót zajęło nam niecałą godzinę, więc po powrocie do Drogi pod reglami ruszyliśmy wzdłuż Tatrzańskiego Parku Narodowego do centrum Zakopanego. Po drodze z widokiem na zakopiańskie zabudowania i owieczki zaszliśmy do najbliższej bacówki po świeże oscypki.
Idąc dalej z oscypkami, minęliśmy wejście do Doliny Strążyskiej, a kawałek dalej wejście do Doliny ku Dziurze. Następnym punktem, który minęliśmy, było wejście do Doliny Białego, ale za nim poszliśmy dalej, zatrzymaliśmy się przy budce z bardzo ciekawymi rzeźbami. Kilka z nich spodobało się nam, ale musieliśmy jeszcze przemyśleć, czy będziemy je kupowali.
Spod wejścia do Doliny Białego ruszyliśmy dalej Drogą pod Reglami, ale zaraz weszliśmy w leśną ścieżkę, którą wzdłuż Białego Potoku doszliśmy do Drogi do Białego. Następnie skręciliśmy w ulicę Grunwaldzką, którą pomiędzy licznymi domami gościnnymi i hotelami doszliśmy do odnowionego Parku Miejskiego.
Idąc przez park w kierunku Krupówek, minęliśmy willę Jutrzenka, a następnie Ławeczkę Tygodnika Podhalańskiego, która znajduję się przy Krupówkach. Zaczęło coraz mocniej padać, więc zaczęliśmy szukać miejsca, gdzie moglibyśmy na chwilę przysiąść. Szybko znaleźliśmy takie miejsce, a była nim kawiarnia Góralskie Praliny przy ulicy Krupówki 38. Zamówiliśmy małe co nieco i w tłumie gości zaczęliśmy szukać wolnego stolika. Udało się znaleźć, choć w przeciągu, więc trochę nas przewiało.
https://www.instagram.com/p/BYZ9m8ShbK_/?utm_source=ig_web_button_share_sheet
Intensywny deszcz tak szybko minął, jak się pojawił. W tym czasie nie zdążyliśmy nawet zjeść naszych słodkości, ale gdy je dokończyliśmy, poszliśmy do sklepu z elektroniką, aby odebrać przenośny dysk twardy oraz power bank. Następnie pochodziliśmy po sklepach odzieżowych i po zatłoczonych Krupówkach, wracając już do Mraźnicy. W międzyczasie rozglądaliśmy się za miejscem, w którym moglibyśmy zjeść romantyczną kolację.
Późnym popołudniem wróciliśmy do naszego pokoju i rozpoczęliśmy przygotowania do uczczenia naszej kolejnej rocznicy ślubu. Po wstępnych oględzinach stwierdziliśmy, że do jakieś karczmy, czy restauracji na Krupówkach pójdziemy w ostateczności. Ciężko by było miło spędzić czas w zatłoczonym lokalu, jakie są na Krupówkach. W związku z tym wybraliśmy się do karczmy Sopa, znajdującej się dosyć niedaleko Mraźnicy, ponieważ przy ulicy Kościeliskiej 52 i to był znakomity wybór.
Po wejściu do Sopy nie było dużo gości, więc mieliśmy spory wybór miejsc. Poszliśmy na piętro, a tam siedziała tylko jedna para. Zajęliśmy stolik po drugiej stronie sali i rozpoczęliśmy śledzenie menu. Moja żona wybrała królika duszonego w sosie estragonowym a ja baraninę duszoną w ziołach. Do tego ziemniaczki pieczone i w mundurkach oraz zestaw sałatek i po ciemnym piwie.
https://www.instagram.com/p/BYbLwibBbbb/
Zaszaleliśmy trochę, ale było warto. Obiadokolacja była przepyszna. Delikatne mięso królika i świetnie przyrządzona baranina rozpływały się w ustach. Do tego ten niepowtarzalny nastrój, którego poziom został podniesiony wraz z przyjściem lokalnego zespołu, który śpiewał i grał na żywo. Piękna sprawna.
Poprzedni dzień | Spis treści | Następny dzień |