Kilka miesięcy po zarezerwowaniu miejsc noclegowych przyszedł czas na przygotowanie się do wyjazdu na urlop. Do Wodzisława Śląskiego wyjeżdżaliśmy w sobotę rano, więc w piątek po powrocie z pracy spakowaliśmy się, dzieląc bagaż na mały i duży. Naszykowaliśmy suchy prowiant i przywieźliśmy mojego szwagra, aby zajął się kotami w czasie naszego urlopu.
W sobotę rano zapakowaliśmy bagaż do samochodu, pożegnaliśmy się z kotami oraz szwagrem i ruszyliśmy w długą drogę do Wodzisławia Śląskiego. Właściwie to najpierw do Rybnika, aby zobaczyć tę miejscowość, znaną między innymi z Rybnickiej Jesieni Kabaretowej RYJEK.
Podróż w ten gorący i słoneczny dzień była męcząca, ale po kilku godzinach bez większych trudności AutoMapa doprowadziła nas do Rybnika na ulicę Króla Bolesława Chrobrego. Samochód zaparkowaliśmy w cieniu przy zieleńcu im. Rozalii Biegeszowej i ruszyliśmy zwiedzać miasto.
Najpierw przeszliśmy przez zieleniec, gdzie naszą uwagę przykuł mural przy placu zabaw. Podzielony na kilka segmentów mural przedstawiał bawiące się dzieci. Miła dla oka ozdoba placu zabaw.
Z parku ulicą 3 Maja przeszliśmy pl. Wolności. Stąd przejściem pomiędzy kamienicami, mijając ciekawą fontannę, a właściwie poidło ze szczupakiem, weszliśmy na Rynek. Na rynku rozłożone były ogródki piwne, ale niestety mimo chęci posiedzenia przy zimnym trunku nie mogliśmy tego zrobić. Musieliśmy dojechać do Wodzisławia, aby tam się zameldować.
Obeszliśmy Rynek, podziwiając piękne kamienice i weszliśmy w ulicę Kościelną, która doprowadziła nas do placu Kościelnego. Pośrodku placu Kościelnego stoi pomnik św. Jana Nepomucena, a za nim góruje trochę zaniedbany kościół rzymskokatolicki Matki Boskiej Bolesnej.
Z placu Kościelnego ruszyliśmy wzdłuż ulicy Króla Jana III Sobieskiego. Po dojściu do ulicy Łony skierowaliśmy się w stronę placu Wolności tylko po to, aby ulicą Mikołaja Reja wrócić na Rynek. Stąd weszliśmy w ulicę Wojciecha Korfantego i po minięcie okazałego budynku z czerwonej cegły, w którym mieści się Poczta Polska, przeszliśmy na ulicę Miejską.
Ulicą Miejską długo nie szliśmy. Po zobaczeniu w oddali rybnickiego zamku, w którym mieści się Sąd Rejonow, przechodząc przez parking miejski, doszliśmy do ulicy 3 Maja. Przeszliśmy na drugą stronę ulicy i mijając schron „Luftschutz Deckungsgraben„, którego wcześniej nie zauważyliśmy, wróciliśmy do samochodu.
W Rybniku nie spędziliśmy dużo czasu. Jest tu wiele ciekawych miejsc, które warto by było zobaczyć, ale nie mieliśmy na to czasu, a nie wszystkie były otwarte. Chcieliśmy pospacerować jeszcze po Wodzisławiu, zanim się ściemni. W związku z tym wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do kolejnego punktu naszej wakacyjnej przygody.
Podróż z Rybnika do Wodzisławia Śląskiego zajęła nam niecałe pół godziny. Nie zatrzymywaliśmy się w centrum miasta tylko od razu pojechaliśmy na ulicę Czyżowicką 85 do Domu Gościnnego Jordan, gdzie czekał na nas pokój.
Faktem jest, że Dom Gościnny Jordan oddalony jest od centrum miasta, ale za to mieliśmy tam czysto, cicho, a następnego dnia zjedliśmy pyszne śniadanie w plenerze. Jesteśmy bardzo zadowoleni z pobytu w tym miejscu i myślę, że kolejnym razem też tam byśmy wrócili. W szczególności, że za niewielką opłatą do centrum można dojechać taksówką.
Do pokoju zanieśliśmy bagaż, który przygotowaliśmy na ten dzień. Odświeżyliśmy się. Wypiliśmy kawę. Przygotowani do spaceru po Wodzisławiu Śląsku zamówiliśmy taksówkę, korzystając z wizytówki dostępnej w pokoju. Po kilku minutach siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy w wodzisławski Rynek.
Ze względu na to, że byliśmy głodni, to po drodze do centrum miasta, zapytaliśmy się taksówkarza, czy poleca jakieś lokal, w którym moglibyśmy zjeść obiad, a właściwie obiadokolację. Uprzejmy pan, którego ciężko było zrozumieć, wskazał dwa miejsce na Rynku, które powinny być jeszcze czynne.
Od razu po wyjściu z taksówki, ruszyliśmy w kierunku pierwszego z proponowanych lokali, to znaczy „Pod Arkadami„. Po zobaczeniu menu stwierdziliśmy, że zobaczymy, co oferuje sąsiadujący lokal, „Wiejska Chata„. Tu się zatrzymaliśmy i zjedliśmy smaczny obiad, siedząc na zewnątrz, gdzie mieliśmy dobry widok na piękny wodzisławski Rynek. Rynek, który przypominał mi ten, który znajduje się w niemieckiej miejscowości Stolpen.
Po obiedzie posiedzieliśmy jeszcze chwilę na ławce przy fontannie. Nie chciało się nam chodzić, ale po tym, jak jedzonko ułożyło się nam w brzuszkach, wstaliśmy i ruszyliśmy na spacer. Przed nadejściem nocy chcieliśmy zobaczyć coś w Wodzisławiu.
Trasa nie była też zbyt długa, ponieważ z Rynku idąc wzdłuż ulicy Wincentego Szymanowskiego, dotarliśmy do Kościelnej, gdzie znajduje się kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Kościół powstał w latach 1909-1911 według projektu Ludwika Schneidera. Następnie z Kościelnej weszliśmy w ulicę Świętego Jana, a dalej marsz. Józefa Piłsudskiego, która doprowadziła nas do placu Gladbeck. Po wejściu w ulicę Józefa Michalskiego stwierdziliśmy, że nic ciekawe nie zobaczymy, więc zawróciliśmy i weszliśmy w ulicę Wilhelma Kubsza.
Ulica Wilhelma Kubsza doprowadziła nas do wodzisławskiego zamku. Właściwie do pałacu Dietrichsteinów, który był budowany w latach 1742–1747. Obecnie mieszczą się w nim Urząd Stanu Cywilnego oraz muzeum.
Spod zamku weszliśmy do parku, w którym przesiadywało sporo młodzieży. Właściwie w różnych częściach parku znajdowały się grupy kilku lub kilkunastoosobowe. Niektórzy odpicowani jak na odpusty. Inni zajęci spożywaniem substancji o wątpliwej legalności. Trochę przypominało mi to moje spotkania ze znajomymi przed plenerowymi imprezami. Jak się kilka minut później okazało, w tym przypadku było tak samo.
Chwilę po tym, jak weszliśmy do parku, w oddali zaczęło coś dudnić. Bas przyciągnął nie tylko naszą uwagę, ale również i młodzieży, która jak na rozkaz ruszyła w kierunku dochodzących dźwięków. Długo się nie zastanawialiśmy i ruszyliśmy za nimi. Doszliśmy do ulicy Bogumińskiej do Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, na którego terenie odbywała się jakaś otwarta impreza.
Okazało się, że tego dnia w Wodzisławiu Śląskim odbywał się Reggae Festiwal – Najlepsze Miejsce Na Ziemi. To wyjaśniło, dlaczego w okolicach Rynku było niewiele osób. Zainteresowani tym wydarzeniem przygotowywali się na festiwal, a była ich masa. Festiwal ciekawy, dobrze zorganizowany i z muzyką, która pasowała do naszego wakacyjnego wyjazdu.
Długo nie byliśmy na tym festiwalu, bo choć warto było na nim zostać, chcieliśmy trochę inaczej spędzić ten wieczór. W oparach zielonych liści, które docierały do nas z każdej strony, ruszyliśmy w stronę ostatniego punktu tego wieczoru.
Idąc ulicą Bogumińską w stronę Rynku, doszliśmy do pięknie oświetlonego, ceglanego budynku Urzędu Miasta, przed którym zainteresowała nas dziwna konstrukcja. Dwa trójkąty, mniejszy bliżej podstawy oraz większy nad nim i oba połączone kulą z siatką geograficzną. Okazało się, że w tym miejscu znajduje się 50. równoleżnik, który został pokazany w formie rzeźby.
Spod Urzędu Miast ulicami Księżnej Konstancji i Powstańców Śląskich dotarliśmy do pubu „Z Innej Beczki„. Tutaj, w końcu z chłodną Pintą Oto Mata IPA, spędziliśmy trochę czasu, delektując się smakiem piwa i ciesząc się z pierwszego dnia naszego urlopu.
Długo nie mogliśmy siedzieć w pubie „Z Innej Beczki”. Następnego dnia rano trzeba było jechać dalej, a droga była długa. Zadzwoniliśmy więc po taksówkę. Zanim jednak taksówkarz po nas przyjechał, pospacerowaliśmy jeszcze chwilę po Rynku. Miło minął ten długi dzień.
Przeczytaj również:
- Na wakacje do Zakopanego przez Ebensee
- Wakacje 2018 – Przyjazd do Ebensee am Traunsee
- Wakacje 2018 – Spacer po Krippenstein i Hallstatt
- Wakacje 2018 – Wędrówka na Erlakogel
- Wakacje 2018 – Z Ebensee do Traunkirchen przez Großer Sonnstein
- Wakacje 2018 – Odpoczynek nad jeziorem Attersee
- Wakacje 2018 – Do Bratysławy przez Wiedeń
- Wakacje 2018 – Z Bratysławy do Zakopanego
- Wakacje 2018 – Spacer po Zakopanem
- Wakacje 2018 – Dolina Chochołowska
- Wakacje 2018 – Wejście na Rysy od Popradzkiego Stawu
- Wakacje 2018 – Krzesanica przez Wyżnią Kirę Miętusią
- Wakacje 2018 – Ostatni spacer po Zakopanem
- Wakacje 2018 – Z Zakopanego do Krakowa
- Wakacje 2018 – Spacer po Krakowie
- Wakacje 2018 – Było miło, ale się skończyło