Niedziela była kolejnym spokojnym dniem, podczas naszego wakacyjnego wyjazdu. Nie była deszczowa, więc mogliśmy wyjść w góry, ale mieliśmy inne plany. Tego dnia obchodziliśmy rocznicę ślubu, więc chcieliśmy wieczór spędzić w jakiś lokalu, świętując ten dzień. Dlatego tego dnia czekała na nas Dolina Chochołowska.
Na wycieczkę do Doliny Chochołowskiej zabraliśmy niewielki prowiant i butelkę wody. Przed południem samochodem dojechaliśmy do Witowa i zaczęliśmy szukać wolnego miejsca parkingowego, z czym o tej porze mógł być problem. Na szczęście się udało znaleźć wolne miejsce i po zaparkowaniu ruszyliśmy na spacer.
W tej słoneczny, ale nie upalny dzień taki spacer był przyjemny. Najpierw przeszliśmy przez Siwą Polanę, na której wypasane są owce i krowy. Można tu również kupić oscypki, ale również skorzystać z innych atrakcji, jak park linowy. Siwa Polana jest również miejsce, w którym stoją krzyż i kamień z tablicą pamiątkową, informującą o tym, że w tym miejscu lądował Jan Paweł II.
Idąc wzdłuż Chochołowskiego Potoku, doszliśmy do Polany Huciskiej, gdzie zrobiliśmy sobie krótką przerwę. Tutaj kończy się trasa kolejki Rakoń, którą szybko można dojechać z Witowa. Widać, że wiele osób z niej korzysta. Tylko gdzie tu przyjemność? Według mnie lepiej jest się przejść i obcować z naturą niż słuchać wrzasków pasażerów i wąchać zapach przepalonego oleju napędowego.
Po krótkiej przerwie zebraliśmy śmieci zostawione przez jakichś pseudoturystów i wyrzuciliśmy je w koszu na śmieci. Wystarczyło przejść kilka kroków dalej, gdzie stoją toalety wyposażone w kosze na śmieci. Niestety dla niektórych to duży problem, ale tak się dzieje chyba tylko w Polsce. W Austrii, w której byliśmy kilka dni wcześniej, czy na Słowacji, takiego problemu nie ma.
Wychodząc z Polany Huciskiej, kończy się asfalt, a zaczyna się droga żwirowa. W wielu miejscach nawet kamienista. Kawałek dalej dochodzimy Niżniej Bramy Chochołowskiej, czyli takiej formy skalnej, która od strony Chochołowskiego Potoku tworzy ścianę. Na końcu skały znajduje się tablica upamiętniająca Leopolda Kmietowicza, wikarego z Chochołowa, który był twórcą zbrojnego ruchu górali.
Dochodząc do pobliskiej mostka, można zobaczyć ścieżkę, która odchodzi w lewo od głównej drogi. Warto w nią wejść, ponieważ po chwili dochodzimy do niewielkiego rozlewiska, a właściwie Wywierzyska Chochołowskiego. Jest to miejsce, w którym widać jak spod skał wypływa woda. Fajne zjawisko, które polecam zobaczyć.
W dalszej części drogi kolejnym ciekawym punktem była Wyżnia Chochołowska Brama. Dalej już była tylko Polana Chochołowska, która znana jest krokusów i pasterskich chat. Fajne miejsce na spędzenie wolnego czasu.
Z głównej drogi, która poprowadzona jest przez Polanę Chochołowską, weszliśmy w czarny szlak, który pomiędzy chatkami prowadził do w kierunku kaplicy św. Jana Chrzciciela. Po obejrzeniu tej kaplicy ruszyliśmy dalej czarnym szlakiem i doszliśmy do schroniska PTTK, gdzie zrobiliśmy krótką przerwę.
Schronisko PTTK było ostatnim naszym punktem w Dolinie Chochołowskiej. Stąd tą samą drogą zaczęliśmy wracać na parking, gdzie zostawiliśmy samochód. Po kilkugodzinnym spacerze wsiedliśmy do auta i wróciliśmy na Mraźnicę. Musieliśmy przygotować się na romantyczną kolację.
W 2018 roku na kolację z okazji rocznicy ślubu wybraliśmy się do karczmy Siuchajsko. Daleko do niej nie mieliśmy. Wystarczyło zejść do głównej ulicy, Skibówki, która jest przedłużeniem Kościeliskiej i skierować się w kierunku Chochołowa. Kawałek drogi po minięciu Sanktuarium Narodowe Matki Bożej Fatimskiej dochodzimy na miejsce.
W Siuchajsku jeszcze nie byliśmy, więc nie wiedzieliśmy, co nas tam spotka. Oceny tej karczmy były różne, ale w większości pozytywnie. Z zewnątrz karczma wygląda tak, jak większość w Zakopanem. Może trochę więcej ozdób, które trochę nie pasowały do takiego miejsca. Mimo sporego tłoku znalazło się miejsce dla nas, więc nie musieliśmy szukać innego lokalu.
Na jedzenie nie musieliśmy jakoś długo czekać. Zarówno kwaśnica, jak i placek po zbójnicku były bardzo smaczne, więc pod względem jedzenia można polecić tę karczmę. Natomiast jak na randkę, to trochę za głośno było. W sumie może to nie byłoby jakimś dużym problemem, gdyby nie darcie się dobrze podchmielonych klientów. Pod tym względem karczma Sopa jest lepszym rozwiązaniem. Byliśmy w niej rok wcześniej, o czym pisałem w artykule „Wakacje 2017 – Dolina za Bramką„.
W karczmie Siuchajsko zakończyliśmy ten spokojny dzień. Kolacja może nie była romantyczna, ale za to bardzo smaczna. Następnego dnia wybieraliśmy się w góry, więc do pokoju późno nie wróciliśmy. Następnego dnia musieliśmy bardzo wcześnie wstać. Czekała na nas długa wędrówka.
Wideo
Przeczytaj również:
- Na wakacje do Zakopanego przez Ebensee
- Wakacje 2018 – Do Wodzisławia Śląskiego przez Rybnik
- Wakacje 2018 – Przyjazd do Ebensee am Traunsee
- Wakacje 2018 – Spacer po Krippenstein i Hallstatt
- Wakacje 2018 – Wędrówka na Erlakogel
- Wakacje 2018 – Z Ebensee do Traunkirchen przez Großer Sonnstein
- Wakacje 2018 – Odpoczynek nad jeziorem Attersee
- Wakacje 2018 – Do Bratysławy przez Wiedeń
- Wakacje 2018 – Z Bratysławy do Zakopanego
- Wakacje 2018 – Spacer po Zakopanem
- Wakacje 2018 – Wejście na Rysy od Popradzkiego Stawu
- Wakacje 2018 – Krzesanica przez Wyżnią Kirę Miętusią
- Wakacje 2018 – Ostatni spacer po Zakopanem
- Wakacje 2018 – Z Zakopanego do Krakowa
- Wakacje 2018 – Spacer po Krakowie
- Wakacje 2018 – Było miło, ale się skończyło