Sobotni poranek w Krakowie zaczęliśmy od pożywnego śniadania. Nie wiedzieliśmy, ile czasu zajmie nam zwiedzaniu krakowskich podziemi, więc woleliśmy się najeść. Od razu po śniadaniu ruszyliśmy w stronę Rynku Głównego, aby zdążyć do muzeum.
Rynek Podziemny jest częścią Muzeum Krakowa, która znajduje się w budynku krakowskich Sukiennic. W rzeczywistości wejście znajduje się w Sukiennicach, natomiast pomieszczenia, które są tam dostępne, znajdują się pod Sukiennicami i Rynkiem Głównym. Nawet można pospacerować pod fontanną, która znajduje się pomiędzy Sukiennicami i Kościołem Mariackim.
Do muzeum wchodzi się w grupach o określonych godzinach. W związku z tym najpierw jest niezbyt przyjemnie, gdy wszyscy się pchają, aby przy danym eksponacie być pierwszym. Później wszyscy się rozchodzą i już w spokoju można podziwiać to, co podziemia oferują, a jest tego sporo.
Rynek Podziemny to nie jest jakieś nudne muzeum, z którego chce się jak najszybciej wyjść. Jest to miejsce, które ma wiele ciekawych eksponatów, ale można również rozszerzyć swoją wiedzę na temat Krakowa, oglądając filmy, mappingi i animacje, które znajdują się w różnych salach. Zwiedzanie nakręcają średniowieczne odgłosy na przykład kupców na targowisku.
Duże wrażenie robi bruk, którym wyłożony był rynek kilkaset lat temu, a obecnie znajduje się jakieś 2-3 metry pod obecną nawierzchnią Rynku Głównego. Nieźle wyglądają średniowieczne kramy, spalona osada, czy cmentarzysko z kośćmi. Do tego wszystkiego wiele eksponatów można dotknąć, a nawet sprawdzić ich działanie, na przykład korzystając z repliki średniowiecznej wagi, przy pomocy której można wydrukować swoją wagę w różnych jednostkach.
Zwiedzanie podziemi zajęło nam godzin, czego nawet nie odczuliśmy. Tyle tu fascynujących rzeczy. Można by pewnie spędzić i cały dzień, gdyby chciało się obejrzeć wszystkie filmy. Jest to miejsce, którego nie można ominąć, będąc w Krakowie. Trzeba tylko pamiętać, aby wcześniej zarezerwować bilety, bo może być problem z dostępnością wolnych miejsc.
Po wyjściu z podziemi zaczęliśmy szukać, jakiegoś miejsca, gdzie moglibyśmy zjeść obiad. Wiedzieliśmy, że na rynku może być problem, więc przez plac Mariacki przeszliśmy na Mały Rynek i zaczęliśmy rozglądać się za odpowiednim lokalem. Z Małego Rynku weszliśmy w ulicę Stolarską i tu znaleźliśmy odpowiednie miejsce.
„Kramy Dominikańskie” okazały się miejscem, w którym mogliśmy skosztować tradycyjne krakowskie specjały, za rozsądne pieniądze. Usiedliśmy na zewnątrz i złożyliśmy zamówienie. Maczanka krakowska była równie smaczna, jak w Krakoskiej, ale za to tańsza. Śmiało mogę polecić to miejsce.
Drugim miejscem, które chcieliśmy zobaczyć podczas tego pobytu w Krakowie, był kopiec Krakusa. W związku z tym po zjedzeniu obiadu w „Kramach Dominikańskich” ruszyliśmy w stronę kopca.
Mijaliśmy kamienice przy ulicy Grodzkiej, zamek na Wawelu, kamienice przy Stradomskiej i Krakowskiej, Ratusz Kazimierski, w którym znajduje się Muzeum Etnograficzne. Przeszliśmy przez plac Wolnica i weszliśmy w ulicę Mostową, którą doszliśmy do kładki Ojca Bernatka, na której zawieszone były różne rzeźby. Po przejściu na drugą stronę Wisły, idąc wzdłuż ulicy, Nadwiślańskiej doszliśmy do Krakusa. Z tej ulicy skręciliśmy w Bolesława Limanowskiego i zaraz znaleźliśmy się na Rynku Podgórskim.
Na Rynku Podgórskim rozstawiona była scena i akurat zaczynały się przygotowania na wieczorną imprezę. Tego dnia odbywało się międzynarodowe widowisko, znane jako „Dance Battle to the Beatbox”. Gdy przechodziliśmy, akurat ćwiczyli tylko beatboxerzy, którzy mieli tworzyć podkład muzyczny dla tancerzy. Zapowiadała się ciekawa impreza, której nie zobaczyliśmy.
Chwilę posłuchaliśmy beatboxerów i ruszyliśmy dalej. Mijając kościół św. Józefa, weszliśmy do parku Bednarskiego, który spokojnie obeszliśmy.
Po wyjściu z parku ulicą Parkową doszliśmy do Radosnej, a następnie alei Dembowskiego. Stąd kładką nad aleją Powstańców Śląskich przeszliśmy na ulicę Za Torem i zaczęliśmy szukać drogi na kopiec. Co prawda była jakaś ścieżka przez krzaki, ale woleliśmy nie ryzykować przejście przez nie. Podeszliśmy do ulicy Franciszka Maryewskiego, gdzie zobaczyliśmy oficjalne wejście na kopiec Krakusa.
Myślałem, że kopiec Krakusa jest duży, ale okazało się, że tak nie jest. Jest to niewielkie wzniesienie, z którego byłby wspaniały widok, gdyby nie znany wszystkim smog. Mimo to i tak dobrze, że tu przyszliśmy, bo miło można spędzić tu wolny czas.
W pobliżu kopca znajduje się kamieniołom Liban, w którym pozostawione są niektóre zabudowania. Teoretycznie nie można do niego zejść, ale praktycznie jest to możliwe. Nam jednak nie chciało się tego robić. Ruszyliśmy więc w stronę Starego Miasta, do którego mieliśmy niezły kawałek drogi.
Droga powrotna przebiegała trochę inaczej. Doszliśmy do ulicy Za Torem. Przeszliśmy kładką na drugą stronę alei Powstańców Śląskich. Wzdłuż tej alei po stronie północnej biegnie długi mur, na którym namalowany jest mural podzielony na sceny związanych z historią Krakowa. Na muralu znajduje się napis „Cracovia totius Poloniae urbs celeberrima”, czyli „Kraków, miasto całej Polski najsławniejsze”.
Po przejściu przez kładkę aleją Edwarda Dembowskiego doszliśmy do placu Lasoty, gdzie znajduje się pomnik Edwarda Dembowskiego. Tutaj zauważyliśmy dosyć komiczną sytuację. W pobliskim kościele św. Józefa zakończył się ślub i kilka pań elegancko ubranych czekało na transport. Przyjechał kierowca Uber-a zdezelowaną Skodą Fabią. Dziewczyny przez chwilę zastanawiały się, czy wejść do środka, ale chyba nie miały wyjścia. Z małym opóźnieniem ruszyły na wesele. Musiały tylko poczekać, aż kierowcy uda się uruchomić silnik.
Ponownie weszliśmy do parku Bednarskiego, przez który przeszliśmy i mijając ulicę hetmana Jana Zamoyskiego, doszliśmy do placu Niepodległości. Następnie poszliśmy wzdłuż ulicy Kalwaryjskiej i doszliśmy do Rynku Podgórskiego. Tutaj zaczynała się impreza „Dance Battle to the Beatbox”, więc na rynku pojawiło się mnóstwo zainteresowany. Dużo osób jeszcze dochodziło.
My jednak weszliśmy w ulicę Staromostową, którą doszliśmy do Bulwaru Podolskiego. Stąd wzdłuż Wisły doszliśmy do Mostu Piłsudskiego, którym przeszliśmy na Bulwar Inflancki, gdzie na chwilę przysiedliśmy, aby trochę odpocząć w spokoju. Tutaj mało osób spacerowało o tej porze.
Po odpoczynku wróciliśmy na Bulwar Podolski. Stąd ulicą Karola Rollego doszliśmy do mostu Retmańskiego, za którym weszliśmy na Bulwar Wołyński. Tutaj, idąc wzdłuż Wisły, mieliśmy bardzo doby widok na kościół św. Stanisława i Michała, a dalej pięknie oświetlony królewski zamek na Wawelu. Polecam tę trasę na wieczorny wypad.
Bulwar Wołyński za Mostem Grunwaldzkim przechodzi w Bulwar Poleski. Tym bulwarem przeszliśmy kawałek, ale się zawróciliśmy na most. Ten dzień i wyjazd nie mógł zakończyć się bez odwiedzenia jeszcze jednego lokalu. Dlatego po przejściu przez most, ulicą Józefa Dietla dotarliśmy do św. Agnieszki, a tą do Stradomskiej. Idąc Stradomską, doszliśmy do BroPubu, miejsca, w którym miło można zakończyć dzień, delektując się świetnym piwem.
Z BroPubu ruszyliśmy na Barską, ostatni raz mijając Wawel. Następnie przeszliśmy przez Most Dębnicki i dotarliśmy do mieszkania. Musieliśmy jeszcze przygotować się do opuszczenia wynajmowanego mieszkania. Następnego dnia czekał na nas kilkugodzinny powrót do domu.
Przeczytaj również:
- Na wakacje do Zakopanego przez Ebensee
- Wakacje 2018 – Do Wodzisławia Śląskiego przez Rybnik
- Wakacje 2018 – Przyjazd do Ebensee am Traunsee
- Wakacje 2018 – Spacer po Krippenstein i Hallstatt
- Wakacje 2018 – Wędrówka na Erlakogel
- Wakacje 2018 – Z Ebensee do Traunkirchen przez Großer Sonnstein
- Wakacje 2018 – Odpoczynek nad jeziorem Attersee
- Wakacje 2018 – Do Bratysławy przez Wiedeń
- Wakacje 2018 – Z Bratysławy do Zakopanego
- Wakacje 2018 – Spacer po Zakopanem
- Wakacje 2018 – Dolina Chochołowska
- Wakacje 2018 – Wejście na Rysy od Popradzkiego Stawu
- Wakacje 2018 – Krzesanica przez Wyżnią Kirę Miętusią
- Wakacje 2018 – Ostatni spacer po Zakopanem
- Wakacje 2018 – Z Zakopanego do Krakowa
- Wakacje 2018 – Było miło, ale się skończyło