Strona główna > Z dala od klawiatury > Podróże > Wędrówka na Kościelec
Kategorie
Podróże

Wędrówka na Kościelec

Kolejnego dnia naszego pobytu w Zakopanem wstaliśmy bardzo rano. Wieczorem poprzedniego dnia zdążyliśmy przygotować prowiant na długą wędrówkę, więc tylko szybko zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy się i wskoczyliśmy do samochodu, aby podjechać bliżej Kuźnic, skąd planowaliśmy wejść na Kościelec.

Mraźnica
Mraźnica

Samochodem podjechaliśmy na parking przy ulicy Bronisława Czecha, blisko ronda św. Jana Pawła II. Stąd mieliśmy niedaleko do Kuźnic. Wystarczyło tylko wejść w ulicę Przewodników Tatrzańskich.

O tej porze nie wielu było turystów, więc szło się sprawnie. W Kuźnicach przeszliśmy przez park, mijając pozostałości po dworze, gdzie obecnie znajduje się tylko podpiwniczenie ze schodami, a przed nimi fontanna. Na podpiwniczeniu ustawione były tablice ze zdjęciami z dawnej Szkoły Pracy Domowej Kobiet, która mieściła się w obecnym budynku dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Idąc dalej, mijamy miejsce, w którym można uzupełnić wodę, czy dawną wozownię. Następnie drewnianym mostkiem przechodzimy przez potok Bystra i podchodzimy do kasy TPN, gdzie należy kupić bilety na wejście do parku, co też zrobiliśmy.

Spod kasy TPN w stronę Kościelca mogliśmy iść niebieskim szlakiem przez Skupniów Upłaz lub żółtym przez Siodłową Perć. Wybraliśmy ten drugi wariant, a pierwszym wracaliśmy.

Początek trasy biegło spokojnie pod górę, wzdłuż potoku Jaworzynka. Dosyć szybko doszliśmy do polany Jaworzynka, gdzie znajduje się kilka szałasów. Polanę szybko przeszliśmy i zaczęła się część trasy prowadząca zdecydowanie stromiej, co w niektórych miejscach było dosyć męczące.

Po dłuższym czasie doszliśmy do przełęczy między Kopami, gdzie łącza się szlaki żółty i niebieski. Właściwie, to żółty szlak się kończy. Tu też spotkaliśmy sporo osób, idących niebieskim szlakiem.

Idąc spokojnie niebieskim szlakiem przez Królową Rówień, dochodzimy do ostrzejszego zejścia. To zejście prowadzi do jednej z najpiękniejszych i bardziej znanych hal w Tatrach. Hala Gąsienicowa jest przepięknym miejscem, któremu bajkowy klimat nadają fioletowe kwiaty wierzbówki kiprzycy, między którymi znajdują się szałasy, a w tle doliny Gąsienicowej góry z charakterystycznym Kościelcem, do którego zmierzaliśmy. Chyba nie ma osoby, która obojętnie przechodzi przez tę halę.

Betlejemka
Betlejemka

Mijając pierwsze szałasy, niebieskim szlakiem można zejść do schroniska PTTK Murowaniec. My jednak poszliśmy prosto, omijając schronisko, kontynuując trasę niebieskim szlakiem w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego.

Dolina Gąsienicowa
Dolina Gąsienicowa

Droga z hali Gąsienicowej do Czarnego Stawu Gąsienicowego przebiegła dosyć szybko. Szlak poprowadzony jest wzdłuż wschodniego zbocza Małego Kościelca (1863 m n.p.m.) i idąc nim, nie czujemy, że wchodzimy pod górę. Jest bardzo łagodny. Sytuacja zmienia się dopiero przed samym stawem.

Kościelec
Kościelec

Po drodze podziwiamy dolinę Gąsienicową i przepływający przez nią Czarny Potok Gąsienicowy. Z jednej strony wrażenie robi Mały Kościelec, a z drugiej Żółta Turnia (2047 m n.p.m. Przyjemny widok.

Zanim dochodzimy do Czarnego Stawu Gąsienicowego, mijamy pomnik poświęcony Mieczysławowi Karłowiczowi. Mieczysław Karłowicz był kompozytorem i dyrygentem, ale również taternikiem. Publikował artykuły ze swoich górskich wędrówek. Zginął w Tatrach, w okolicy miejsca, gdzie stoi pomnik. Porwała go lawina.

Po dojściu do Czarnego Stawu Gąsienicowego naszym oczom ukazał się kolejny malowniczy widok tego dnia. Duży górski staw, z niewielką wysepką, otoczony wysokimi Górami. Z jednej strony Żółta Turnia, Skrajny Granat (2225 m n.p.m.). Z drugiej strony Kościelec (2155 m. n.p.m.). Natomiast przed nami Orla Perć.

W tym miejscu postanawiamy uzupełnić energię, jedząc prowiant i odpoczywając przed wymagającym wejściem najpierw na Mały Kościelec, a później na Kościelec. Świetne miejsce na taki relaks, ale odechciewa się przy nim pójścia dalej. Fajnie by było rozbić tu namiot i spędzić więcej czasu.

Gdy nasza przerwa w wędrówce dobiegła końca, spakowaliśmy śmieci do plecaka i ruszyliśmy dalej przed siebie. Tym razem weszliśmy w czarny szlak i od razu zaczęliśmy iść ostro pod górę. Ulgą było dopiero wejście na Małego Kościelca.

Czarny Staw Gąsienicowy
Czarny Staw Gąsienicowy

Mimo że po drodze na Małego Kościelca mieliśmy świetny widok, to po wejściu na ten szczyt było zdecydowanie lepiej. Z jednej strony w dole Czarny Staw Gąsienicowy, a z drugiej stawy w Zielonej Dolinie Gąsienicowej. Z jednej strony Żółta Turnia, a z drugiej Kasprowy Wierch, czy Giewont w Oddali. Natomiast przed nami Kościelec i Świnica. Niezapomniany widok.

Z Małego Kościelca dosyć ostrym zejściem zeszliśmy do przełęczy Karb (1853 m. n.p.m.), z której od razu mogliśmy zejść do Zielonej Doliny Gąsienicowej. My jednak usilnie chcieliśmy iść dalej i wejść na Kościelec.

Wejście na Kościelec to zarówno wędrówka po dosyć łagodnym podejściu, jak i ostrych serpentynach, kończąc na wpinaniu się bez łańcuchów. W niektórych miejscach idzie się po poziomych rynnach, które mogłyby być problematyczne w deszczowy dzień. W innych miejscach idzie się nad przepaścią, więc zarówno podczas wchodzenia, jak i schodzenia trzeba uważać na kroki.

Niestety nie wszyscy, jak to już w Tatrach bywa, zdają sobie sprawę, gdzie się wybierają i później mają problem z wejściem, blokując drogę innym. W naszym przypadku dodatkowo jakiś chłopak, będąc w adidasach, zwichnął nogę, więc na szczyt już nie wszedł. W zejściu pomogli mu koledzy.

Granaty
Granaty

Widok z samego szczytu jest bajkowy. Widać w dużej części Zieloną Dolinę Gąsienicową i Dolinę Gąsienicową. Do tego Świnicę, Beskid, Kasprowy Wierch, Giewont, Żółtą Turnię, czy Orlą Perć na czele z Granatami. W dole znowu Gąsienicowe stawy. Jest to jedno z piękniejszych miejsc w polskich Tatrach, choć dosyć ryzykowne. W szczególności na szczycie, gdzie trzeba uważać, aby ktoś, robiąc sobie zdjęcie od razu po wejściu, nie szturchnął cię, co może się tragicznie skończyć.

Świnica
Świnica

Z Kościelca zeszliśmy do przełęczy Karb. Nie chcieliśmy wracać tą samą drogą, więc niebieskim szlakiem zeszliśmy do Doliny Zielonej Gąsienicowej. Tutaj, idąc ścieżką ułożoną z kamieni, mijaliśmy Długi Staw Gąsienicowy, Następnie Niżni Czerwony Stawek, przechodząc przez strumyk wypływający z niego i przy Wyżnim Czerwonym Stawku podeszliśmy do stawu Kurtkowiec, gdzie zrobiliśmy krótką przerwę na odpoczynek, napicie się kawy i zjedzenie prowiantu.

Po krótkiej przerwie niebieskim szlakiem doszliśmy do czarnego szlaku, który z Hali Gąsienicowej prowadzi do Świnickiej Przełęczy. Skręciliśmy w stronę hali i kilka minut później pojawiliśmy się przy Zielonym Stawie Gąsienicowym, przy którym trochę osób odpoczywało.

Idąc dalej łagodną ścieżką, mijaliśmy kolejne stawy. Najpierw Litworowy Staw Gąsienicowy, a później Troiśniak. Kawałek drogi dalej przechodziliśmy przez kolejny strumyk i pod kolejką krzesełkową na Kasprowy Wierch. Doszliśmy do żółtego szlaku, którym sporo osób schodziło z Kasprowego Wierchu i wchodząc pomiędzy dwie grupy, ruszyliśmy w stronę Hali Gąsienicowej.

Dolina Zielona Gąsienicowa
Dolina Zielona Gąsienicowa

Po dojściu do Hali Gąsienicowej niebieskim szlakiem ruszyliśmy w stronę Zakopanego, najpierw podchodząc trochę pod górę, a później spacerkiem po Królowej Rówień, aż do przełęczy między Kopami. Po dojściu do przełęczy nie schodziliśmy żółtym szlakiem, którym wchodziliśmy rano, tylko dalej poszliśmy niebieskim Skupniów Upłaz, skąd można podziwiać, chociażby Giewont.

Skupniów Upłaz
Skupniów Upłaz

Dosyć długi kawałek drogi schodziliśmy łagodnie w dół, ale w końcu zaczęło się ostrzejsze zejście, później znowu łagodniej i zaraz znowu ostrzej. Taka różnorodność dzięki, której się tak nie męczyliśmy. Niestety zaczęło padać, więc zejście po mokrych kamieniach było kłopotliwe, w szczególności na odcinku, przez który prowadzą szlaki niebieski i zielony. Poprzedniego dnia mieliśmy podobną sytuację na tym odcinku, schodząc z Nosala.

Po dojściu do Kuźnic spokojnie w deszczu szliśmy chodnikiem do samochodu. Zanim jednak do niego weszliśmy, w jednej z budek kupiliśmy gofry, aby wynagrodzić sobie dzisiejszą wędrówkę na Kościelec. Podczas czekania na gofry okazało się, że mimo zmoknięcia mieliśmy i tak szczęście, ponieważ w górach była silna burza.

Z parkingu przy ulicy Bronisława Czecha samochodem ruszyliśmy do naszej oazy spokoju, do zakopiańskiej Mraźnicy. Trzeba było tylko przejechać przez zakorkowane miasto.

To był cudownie spędzony dzień. Może i długi, ale za to świetnie spędziliśmy czas, wędrując po górach. Mimo fizycznego zmęczenia nasza psychika miała raj na ziemi. Do tego kolejne niezapomniane widoki i dużo wrażeń. Pozostało tylko czekać na kolejny dzień, który miał być spokojniejszy, ale również fascynujący.

Wideo

Spis treści

Oceń wpis
[Maks.: 0 Średnia: 0]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.