W sobotę rano od razu po śniadaniu spakowaliśmy się i ruszyliśmy w stronę następnego naszego punktu noclegowego, do Zakopanego. Jednak zanim tam dojechaliśmy, po drodze chcieliśmy zajechać do Czorsztyna, zobaczyć ruiny gotyckiego zamku.
Do Czorsztyna dojechaliśmy dosyć szybko. Nawet jadąc przez Krościenko nad Dunajcem, nie było jakiś większych utrudnień z przejazdem. W Czorsztynie zatrzymaliśmy się na parkingu niedaleko zamku. Ten najbliższy był już zajęty mimo wczesnej pory.
Zanim z parkingu doszliśmy do kasy biletowej, zaciekawiła nas oferta rejsu na drugą stronę jeziora. Nie kupiliśmy biletów na rejs, tylko od razu poszliśmy do kasy biletowej zamku, ponieważ to był nasz zaplanowany punkt. Rejs mógł poczekać.
Czorsztyński zamek z XIV wieku pierwotnie usytuowany był prawie 100 metrów nad dnem doliny Dunajca. Już w XIII wieku w tym miejscu znajdowała się drewniana warownia, co zostało potwierdzone badaniami archeologicznymi. Wybudowanie warowni, a później zamku na trudno dostępnym wzgórzu podnosiło jego walory obronne. Po wybudowaniu zapory wodnej i zalaniu tego terenu wysokość pomiędzy zamkiem a taflą Zbiornika Czorsztyńskiego zmniejszyła się do około 50 metrów.
W jaki sposób zamek w Czorsztynie stał się ruiną? Uległ poważnym zniszczeniom podczas najazdu? Nie. Pod koniec XVIII wieku w zamek uderzył piorun, który spowodował pożar. Spalił się dach, który nie został odbudowany. Ze względu na to, że zamek stracił na znaczeniu, to nie było chętnych na jego odbudowę. Zamkiem w końcu zainteresowali się okoliczni mieszkańcy, którzy zaczęli rozbierać mury, wykorzystując jego elementy jako materiały budowlane w swoich gospodarstwach. Smutne, ale jak aktualne.
Zwiedzanie zamku rozpoczyna się od przejścia przez bramę, która prowadzi do przygródka (dolny zamek), który został zbudowany w XVI wieku. Dawniej znajdował się w nim dziedziniec, stajnia, wozownia, czy spichlerz. Obecnie z dolnego zamku pozostała tylko polanka, przez którą prowadzi ścieżka do zamku górnego. Niestety wygląd przygródka z zamkiem w tle szpeci blaszane ogrodzenie.
Do zamku średniego wchodzi się po metalowych schodach, a następnie przechodzi przez kolejną bramę. W środku można pospacerować po zamku górnym, dawnych pomieszczeniach obronnych i gospodarczych. Wyposażenia w tych pomieszczeniach za bardzo nie ma, co dodaje uroku temu zamkowi. Najciekawszy jest za to taras, a dokładnie kapitalny widok na Jezioro Czorsztyńskie, zamek w Niedzicy, a w oddali Pieniny Spiskie i Tatry. Podobnie jest na wieży obronnej, skąd dodatkowo można oglądać ruiny zamku.
Widok, który zobaczyliśmy z zamku oraz doskwierający nam upał spowodował, że zamiast jechać od razu do Zakopanego, postanowiliśmy przepłynąć się gondolą do Niedzicy i tam poleżeć na plaży. W związku z tym po wyjściu z zamku wróciliśmy na chwilę do samochodu, aby wziąć ręczniki do leżenia i dodatkową butelkę wody. Następnie kupiliśmy bilety na rejs i ruszyliśmy ponownie w kierunku ruin. Przed zamkiem zeszliśmy w leśną ścieżkę, którą doszliśmy do przystani Czorsztynianka. Na przystani musieliśmy kilka minut poczekać, ponieważ była kolejka do gondoli.
Rejs zakrytą drewnianą gondolą po jeziorze Czorsztyńskim był świetną atrakcją. Piękne widoki dookoła, a w szczególności oddalający się jeden zamek na wzgórzu i kolejny, do którego się zbliżaliśmy. Do tego delikatny powiew wiatru sprawiał, że człowiek czuł się zew wolności. Coś wspaniałego.
Na plaży w Niedzicy było sporo plażowiczów, ale bez problemu znaleźliśmy wolne miejsce. Dużo daleko do tego, co można zobaczyć np. we Władysławowie, a dodatkowo można cieszyć się pięknymi widokami. Spędziliśmy tutaj kilka godzin. Moja żonka upajała się błogim lenistwem, leżąc w słońcu, a ja od czasu do czasu ją opuszczałem i wchodziłem do wody się ochłodzić.
W końcu przyszedł czas na zakończenie tego lenistwa. Musieliśmy się zbierać do Zakopanego, do którego dobrze było dotrzeć przed wieczorem.
Chwilę po godzinie 17 opuściliśmy plażę w Niedzicy i gondolą wróciliśmy do Czorsztyna. W Czorsztynie po dotarciu do samochodu ruszyliśmy drogą numer 969 w kierunku Nowego Targu. Przed Nowym Targiem, w miejscowości Ostrowsko AutoMapa zasugerowała skręt w lewo, co też uczyniłem.
Wyjeżdżając z miejscowości Ostrowsko, tylko gdy minęliśmy kościół św. Michała Archanioła, ujrzeliśmy kapitalną panoramę na nasze ukochane Tatry. Ten widok spowodował, że zatrzymałem się, aby zrobić kilka zdjęć, choć najlepiej by było się tu rozłożyć na dłużej.
Jeszcze przez kawałek drogi mieliśmy widok na Tatry, ale skończył się po dojechaniu do miejscowości Gronków. Tutaj przecięliśmy drogę numer 49 i przez Bór trafiliśmy do miejscowości Szaflary, skąd już Zakopianką mieliśmy prostą drogę do miejsca docelowego.
Niestety do tej pory bezproblemowa droga się zakończyła. Gdy dojechaliśmy do Poronina, stanęliśmy w dosyć długim korku do Zakopanego. Czasem jechało się szybciej, a czasem mógłbym konkurować z pieszymi. W końcu dojechaliśmy do Zakopanego i tu się trochę rozluźniło, w szczególności za rondem Solidarności, ponieważ większość kierowców skręcała w aleję 3-go Maja, a my jechaliśmy dalej do Mraźnicy.
Po drodze zauważyłem, że mimo dużego ruchu, przy niektórych posesjach stały osoby z tabliczkami informującymi o wolnych pokojach. Trochę się zdziwiłem, ponieważ Zakopane jest bardzo oblegane, ale z drugiej strony powstaje coraz więcej nowym miejsc noclegowych. Pewnie niektóre ośrodki tracą klientów, którzy korzystają z ofert nowszych domów gościnnych.
W Zakopanem zatrzymaliśmy się w naszym ulubionym punkcie. Pokoje u Biegańskich są jedynym miejscem, w którym zatrzymujemy się, będąc w Zakopanem. Pierwszy raz pojawiliśmy się tu w majówkę 2010 roku, zakochaliśmy się w tym miejscu i lubimy do niego wracać.
Mimo tego, że z Mraźnicy jest spory kawałek drogi do centrum Zakopanego, to tutaj możemy cieszyć się ciszą, spokojem, czy bliskością do szlaków i bacówki ze świeżymi serkami. Rankiem możemy słuchać śpiewu ptaków, czy dźwięku dzwoneczków zawieszonych na szyjach owieczek, które w pobliżu się wypasają. Wisienką na torcie jest drewniana altana zawieszona nad Potokiem zza Bramki, w której można grillować i słuchać dźwięku spływającej wody, co wieczorami niesamowicie relaksuje.
Pokoje w tym domu gościnnym wykończone są drewnem, którego zapach nadal czuć. Drewniane wykończenie znajduje się również na klatce schodowej. Wadą drewna jest to, że roznosi się przez nie hałas, więc czasem słychać sąsiadów. Same pokoje nie są duże, ale zawierają stoliczek, krzesełka, telewizor i połączone są z niewielką łazienką. Niektóre pokoje mają jeszcze własną kuchnię, a inne wspólną. Gorąco polecam to miejsce!
Ze względu na to, że było już późno, to nigdzie się nie wybieraliśmy. Rozpakowaliśmy się w pokoju i wieczór spędziliśmy w altance, popijając piwko i ciesząc się z bycia w tak cudownym miejscu.
Poprzedni dzień | Spis treści | Następny dzień |