Najważniejszym miejscem, które chcieliśmy zobaczyć, będąc tym razem w Austrii, było miasteczko Hallstatt. Miejscowość, do której nie mieliśmy daleko, a ominęliśmy ją, będąc wcześniej w Ebensee. Nie słyszeliśmy o nim. Dopiero po powrocie do domu przeczytałem artykuł o Hallstatt, w którym znajdowała się informacja, że w chińskim Huizhou powstaje kopia tej miejscowości. Po zobaczeniu zdjęć postanowiliśmy przyjechać do tego miasteczka, gdy następnym razem będziemy w Austrii.
Zanim jednak wybraliśmy się na wycieczkę, zeszliśmy zjeść śniadanie. Podobnie, jak poprzedniego dnia, ze śniadaniem wyszliśmy na zewnątrz, aby zjeść na świeżym powietrzu. Tym razem jednak dodatkiem był piękny widok na Erlakogel. Pyszne śniadanie zjadło się z przyjemnością.
Spacer po Hallstatt nie był jedyną atrakcją tego dnia. Najpierw pojechaliśmy do Obertraun, mijając zatłoczone Hallstatt. Turystów było bardzo dużo, a w szczególności Azjatów.
W Obertraun zaparkowaliśmy samochód na parkingu przy kolejce górskiej, którą można było dostać się na masyw Dachstein. Gdy żona kupowała bilety na kolejkę, ja przeglądałem darmowe broszury informacyjne. Niewielka ich cześć była w języku niemieckim i angielskim. Najwięcej było po chińsku i nie ma co się dziwić. Dużo tam było osób o azjatyckich rysach twarzy.
Kolejką linową od razu ostro w górę zaczęliśmy wjeżdżać. Już tutaj były niesamowite widoki. Po kilku minutach dojechaliśmy do Mittelstation Schönbergalm. Tutaj wyszliśmy za zewnątrz stacji, pochodzić po okolicy.
Polana, na którą wyszliśmy, otoczona była prawie pionowymi ścianami. Niesamowity widok. Stąd można było wybrać się do dwóch jaskiń, które były dodatkowo płatne. Jedna z nich to Mamucia (Mammuthöhle), a druga Lodowa (Rieseneishöhle). Nie mieliśmy na to ochoty, więc zwiedziliśmy tylko muzeum, trochę pospacerowaliśmy po okolicy i poszliśmy stanąć w kolejce do kolejnego punktu.
Drugą stacją, na której się zatrzymaliśmy, była Bergstation Krippenstein. Po wyjściu z tej stacji widok zaparł nam dech w piersiach. Przed nami ukazał się lodowiec wraz ze szczytami o wysokości prawie trzech tysięcy metrów jak Hoher Dachstein (2995 m), czy Gjaidstein (2792 m). Przecudowny widok. Szkoda tylko, że sami tu nie weszliśmy 🙂
Poza piękną panoramą i stacją kolejki górskiej znajdują się tu różne atrakcje. Na szycie Krippenstein o wysokości 2108 m znajduje się platforma widokowa z tablicą, na której podpisane są szczyty, znajdujące się przed nami. Pod samym szczytem znajduje się kaplica. Do tego w kilku miejscach ustawione są ławki i leżaki, na których można się opalać, podziwiając Alpy. Jednak największą atrakcją jest „5 Fingeres”, czyli platforma widokowa z podestami wysuniętymi w stronę Hallstatt. Z tej strony widok również był piękny. Zachwycający obraz jeziora Hallstätter See otoczonego górami.
Szczyt Krippenstein nie był ostatnim miejscem, które obeszliśmy, będąc na masywie Dachstein. Właściwie tylko jego niewielkiej części. Wróciliśmy do stacji i wsiedliśmy do kolejki, która zaprowadziła nas dalej. O ile dwie pierwsze nitki obsługiwane były przez w miarę nowoczesne wagoniki, w tej się trochę baliśmy, bo swoje najlepsze lata miała już dawno za sobą.
Trzecią kolejką dotarliśmy do Gjaidstationslift. Stąd po krótkim spacerze dotarliśmy do polany, na której stało schronisko Gjaidalm. Typowe, alpejskie schronisko z pięknym widokiem, a do tego ze swoją zagrodą, w której były kozy.
Nie byliśmy tutaj zbyt długo. Po krótkim spacerze wróciliśmy do kolejki. Następnie poczekaliśmy na drugą. Potem na trzecią. W końcu zjechaliśmy do stacji początkowej, gdzie poszliśmy coś zjeść. W barze nie było nic specjalnego, więc zamówiliśmy po sznyclu wiedeńskim z frytkami. Nigdy nie jadłem takiej podeszły jak ten kotlet, więc gdybyście kiedyś tam byli, nie korzystajcie z tego baru.
W miarę najedzeni z Obertraun pojechaliśmy do Hallstatt. Samochód zaparkowaliśmy na płatnym parkingu, który robił się już pusty. Zostało na nim kilkanaście aut, co świadczyło, że szczyt oblegania miasteczka już się dawno zakończył. I tak było w rzeczywistości. Nie było już takich tłumów, choć nadal grupy Azjatów jeszcze spacerowały. Mogliśmy w spokoju pospacerować po tym pięknym miasteczku.
Powoli przeszliśmy prawie całe Hallstatt, mijając piękne kamienice i słynny kościół ewangelicki, który znany jest z licznych zdjęć. Wracając, przeszliśmy przez plac Rynek, gdzie kupiliśmy piwa „Hallstatt” na pamiątkę. Następnie wszedłem na taras widokowy, skąd miałem piękną panoramę na miasteczko. Mojej żonie nie chciało się już chodzić po schodach, więc została na dole.
Zadowoleni z miło spędzonego dnia, w którym zobaczyliśmy wiele pięknych widoków i spełniliśmy nasze marzenie, wróciliśmy do samochodu. Po drodze zaszliśmy jeszcze do sklepu spożywczego, aby zrobić niewielkie zakupy na następny dzień, który zapowiadał się równie ciekawie, ale był bardziej wymagający. Tym razem wybieraliśmy się na górską wędrówkę.
Wideo
Przeczytaj również:
- Na wakacje do Zakopanego przez Ebensee
- Wakacje 2018 – Do Wodzisławia Śląskiego przez Rybnik
- Wakacje 2018 – Przyjazd do Ebensee am Traunsee
- Wakacje 2018 – Wędrówka na Erlakogel
- Wakacje 2018 – Z Ebensee do Traunkirchen przez Großer Sonnstein
- Wakacje 2018 – Odpoczynek nad jeziorem Attersee
- Wakacje 2018 – Do Bratysławy przez Wiedeń
- Wakacje 2018 – Z Bratysławy do Zakopanego
- Wakacje 2018 – Spacer po Zakopanem
- Wakacje 2018 – Dolina Chochołowska
- Wakacje 2018 – Wejście na Rysy od Popradzkiego Stawu
- Wakacje 2018 – Krzesanica przez Wyżnią Kirę Miętusią
- Wakacje 2018 – Ostatni spacer po Zakopanem
- Wakacje 2018 – Z Zakopanego do Krakowa
- Wakacje 2018 – Spacer po Krakowie
- Wakacje 2018 – Było miło, ale się skończyło