Strona główna > Z dala od klawiatury > Podróże > Spacer nad wodospad na Mosornym Potoku
Kategorie
Podróże

Spacer nad wodospad na Mosornym Potoku

Druga noc w Zawoi była dosyć ciężka przez nagły wyjazd do szpitala w Suchej Beskidzkiej. Plan na ponowne wejście na Babią Górę, ale tym razem Percią Akademików nie powiódł się, ale dzień i tak miło nam zleciał. Wybraliśmy się nad wodospad na Mosornym Potoku.

Po ciężkiej nocy trochę pospaliśmy. Moja żona poczuła się lepiej, ale chyba trzymały ją środki przeciwbólowe, które zostały zaserwowane w szpitalu. Zjedliśmy śniadanie i postanowiliśmy zrobić sobie spacer po Zawoi.

Z Zawojki ruszyliśmy w stronę centrum wsi. Mieliśmy przed sobą kilka kilometrów. Część drogi można było przejść chodnikiem, a część trzeba było iść poboczem drogi. Ot, takie uroki tej miejscowości.

Po drodze mijaliśmy opuszczone karczmy, lokale usługowe, czy ośrodki wypoczynkowe. Turystów niestety niewiele, więc takie miejsca były pewnie nierentowne. Szkoda. Teraz można w nich spotkać zwierzęta, np. sarny.

Opuszczone lokale w Zawoi
Opuszczone lokale w Zawoi

Gdy przeszliśmy około 4 km, doszliśmy do niebieskiego szlaku, prowadzącego na Mosorny Groń, ale obok wodospadu na Mosornym Potoku. Postanowiliśmy się przejść w tamtą stronę i zobaczyć ten wodospad.

Większa część tasy prowadziła asfaltową drogą pomiędzy starymi domami, ale również nowymi. Część budynków wyglądała na opuszczone. W końcu doszliśmy do gruntowej drogi, prowadzącej w prawo, przy której mieścił się parking. Gdybyśmy o tym wiedzieli, to pewnie podjechalibyśmy tu samochodem, a tak mieliśmy dłuższy spacer.

Weszliśmy w tę drogę gruntową, ponieważ nią prowadził niebieski szlak na Mosorny Groń. Po minięciu ostatnich zabudowań przy tej drodze weszliśmy w las. Następnie droga się rozwidlała. My weszliśmy w leśną ścieżkę.

Szliśmy delikatnie pod górę, w wielu miejscach omijając błoto. Doszliśmy w końcu do miejsca drewnianej barierki, przy której znajdowały się drewniane schody, prowadzące w dół do wodospadu. Zeszliśmy i naszym oczom ukazał się niewielki, ale ciekawy wodospad. Więcej wody z niego spadało niż nie raz w tym samym okresie z Siklawicy w Tatrach. Za to było tu tylko kilka osób.

Wodospad na Mosornym Potoku
Wodospad na Mosornym Potoku

Znad wodospadu wracaliśmy tą samą drogą, ale stwierdziliśmy, że zajdziemy do smażalni Pstrąg Zawojski, która reklamowana jest w wielu miejscach Zawoi. Chcieliśmy sprawdzić, co oferuje to miejsce.

Po dojściu do smażalni okazało się, że jest tu dosyć tłoczno, a miejsca niewiele. Wybór posiłków bardzo skromny, ale za to sporo regionalnych produktów, w szczególności z pstrąga. Zamówiliśmy po smażonym pstrągu i usiedliśmy gdzieś w koncie, czekając na swoje dania. Przygotowanie ryb trochę czasu zajęło, ale było warto. Pstrąg smażony w całości miał chrupiącą skórkę i był delikatny w środku. Niebo w gębie. Gdybyśmy z Zawoi wracali od razu do domu, to pewnie byśmy kupili coś jeszcze do domu, ale następnego dnia jechaliśmy w inne miejsce.

Ze smażalni wróciliśmy do drogi wojewódzkiej numer 957, przy której skręciliśmy w prawo, w stronę centrum wsi. Przeszliśmy kolejne 2 km i znaleźliśmy się przy sporym skwerze, ale za nim do niego weszliśmy, przeszliśmy na drugą stronę ulicy, aby kupić lody w Cukierni Beskidzkiej. To była taka nagroda dla żony, że dzielnie przeszła nad wodospad.

Skwer w Zawoi
Skwer w Zawoi

Jedząc lody, przeszliśmy przez skwer. Obeszliśmy stragany, które były rozstawione za Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej i ruszyliśmy w stronę Zawojki, choć po drodze zaszliśmy jeszcze do pobliskiego dyskontu, aby zrobić zakupy na śniadanie.

Ten dosyć spokojny dzień, w który po samej Zawoi przeszliśmy około 16 km, zakończyliśmy, siedząc na podwórku Zawojki. Ta cisza była i spokój była tym, czego potrzebowaliśmy. Przed dnami były jeszcze intensywne wypady w Tatry.

Wideo

Spis treści

Oceń wpis
[Maks.: 0 Średnia: 0]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.