Strona główna > Z dala od klawiatury > Podróże > Z Katowic do Żywca przez Oświęcim
Kategorie
Podróże

Z Katowic do Żywca przez Oświęcim

Na drugi dzień naszego wakacyjnego wyjazdu, zarezerwowane mieliśmy bilety do Muzeum Auschwitz-Birkenau, a do tego zmienialiśmy miejsce noclegu, więc z Katowicami musieliśmy się pożegnać. Trochę szkoda, ponieważ spodobało mi się to miasto. Nie udało się nam zobaczyć wielu atrakcji, które to miasto oferuje. Może innym razem się uda, ale tym razem czekał na nas wyjazd do Oświęcimia.

Ze względu na to, że przy muzeum musieliśmy się zjawić przed południem, rano wstaliśmy i zjedliśmy śniadanie. Po oddaniu kluczy do pokoju spakowaliśmy się i ruszyliśmy do jednego z najbardziej znanych miejsc w Polsce.

Po dojechaniu na miejsce okazało się, że jest problem z zaparkowaniem. Udało się nam jednak znaleźć płatny parking, skąd mieliśmy kawałek drogi do przejścia, a do tego podczas sprawdzania biletów okazało się, że wpuszczają po pokazaniu dowodu osobistego lub innego dokumentu potwierdzającego tożsamość, czego nie miałem przy sobie. Musiałem wracać. Bez dowodu nie wpuścili mnie do środka, ale przeszedłem przez bramkę ze scyzorykiem w torbie fotograficznej. Takie życie.

W muzeum oczywiście ludzi pełno. Masa wycieczek, więc łatwo można było się zgubić, w szczególności, że jedna wycieczka poganiała inną. Nie można było w spokoju zwiedzić, choć samo miejsce chwyta za serce. Nie jest to muzeum, które można polecić każdemu. To, co można w nim zobaczyć i usłyszeć od przewodnika jest przerażające i nie wiadomo, co bardziej, czy stosy butów, zdjęcia ofiar, miejsca zbrodni, czy usłyszane historie, które w po części znało się z książek i szkolnych podręczników.

Po zwiedzeniu muzeum w Oświęcimiu można było autobusem podjechać do Brzezinki, gdzie mieścił się drugi obóz. Chwilę poczekaliśmy na autobus i po kilkunastu minutach byliśmy pod bramą drugiej części Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.

Brama Główna Auschwitz II (Birkenau)
Brama Główna

W Brzezince znajdują się przede wszystkim liczne chaty, w którym przetrzymywane były ofiary. Do tego charakterystyczna brama, przez które poprowadzone są tory, komory gazowe, peron z symbolicznym pociągiem, czy Międzynarodowy Pomnik Ofiar Faszyzmu.

Tu podobnie, jak w Oświęcimiu miejsce daje do myślenia. Niestety jest też bardziej „swobodnym” miejscem, co przez wielu zwiedzających jest wykorzystywane. Chyba że ja jestem przewrażliwiony, ale według mnie nie jest stosowne ustawianie wnuczka na pociągu, którym przywożone były osoby na śmierć i robienie mu zdjęć. Nie jest stosowne robienie fotek z dzióbkiem przy bramie do obozu. Zdziwiłem się też zachowaniem turystów z Izraela, ale być może oni mają taki zwyczaj, którego nie znam. Zaczęli tańczyć i śpiewać na torach.

Oba miejsca, które zobaczyliśmy przez te kilka godzin, utkwiły nam w pamięci. Trochę żałowaliśmy, że tak tragiczne miejsce odwiedziliśmy na początku urlopu, ale nie żałowaliśmy, że je zobaczyliśmy. Warto było. Szkoda tylko, że mimo takich miejsc nadal są osoby, których ideologie prowadzą do kolejnych zbrodni.

Mimo wrażeń po kilku godzinach zwiedzania zrobiliśmy się głodni. W okolicy parkingu, gdzie mieliśmy zaparkowany samochód, lokale były już zajęte, więc korzystając z wyszukiwarki, znaleźliśmy odpowiedni lokali w centrum Oświęcimia. Tym lokalem była restauracja Europa i to był bardzo dobry wybór. Fakt, że kawałek trzeba było podjechać i znaleźć miejsce do zaparkowania, ale zjedliśmy bardzo smaczny obiad za nie wygórowaną cenę. Polecam ten lokal.

Ze względu na to, że robiło się już późno, a my musieliśmy pojechać do kolejnego miejsca, w którym mieliśmy zarezerwowany nocleg, to niestety nie zwiedziliśmy samego Oświęcimia. Zatrzymaliśmy się tylko przy jednym centrów handlowych, aby zrobić zakupy spożywcze. Na następny dzień planowaliśmy wyjście w góry, więc chcieliśmy zrobić sobie jakiś prowiant.

Kolejnym miejscem, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg, był Żywiec. Wyjeżdżając rano z Katowic, opuściliśmy województwo śląskie, wjeżdżając do małopolskiego. Późnym popołudniem znowu pojawiliśmy się w województwie śląskim.

W Żywcu zatrzymaliśmy się w hostelu Żywiec. Otrzymaliśmy niewielki pokój na parterze przy chodniku, co wiązało się z tym, że musieliśmy mieć zasłonięte okno, aby nikt do nas nie zaglądał. Natomiast cena za nocleg ze śniadaniem była bardzo atrakcyjna, a do tego było czysto, więc poza jedną niedogodnością nie było się do czego przyczepić.

Po zakwaterowaniu się w hostelu i zostawieniu w nim swojego bagażu trochę się odświeżyliśmy po tym upalnym dniu, a następnie wyszliśmy zwiedzać Żywiec.

Idąc ulicą Wesołą, doszliśmy do Stefana Żeromskiego, w którą skręciliśmy. Mostem nad rzeką Sołą, gdzie był ciekawy widok na otaczające góry, w tym Skrzyczne i samo miasto, przeszliśmy do ronda Tadeusza Jänicha. Następnie weszliśmy w aleję Wolności i od razu skręciliśmy w Stefana Żeromskiego. Dalej weszliśmy w Bracką, którą doszliśmy do Świętokrzyskiej, gdzie pojawiły się piękne kamienice.

Żywiec
Żywiec

Gdy doszliśmy do skrzyżowania z ulicą gen. Tadeusza Kościuszki, skręciliśmy w prawo. Następnie z ulicy gen. Tadeusza Kościuszki weszliśmy w Zamkową, gdzie w jednej z kamienic zauważyliśmy otwartą bramę. Z ciekawości przeszliśmy przez bramę i okazało się, że znaleźliśmy się na dawnym dziedzińcu żywieckiego zamku. Wcześniej nie sprawdzaliśmy, co można zobaczyć w Żywcu, spacerowaliśmy spontanicznie.

Żywiecki zamek
Żywiecki zamek

Mijając zamek, przeszliśmy do parku Zamkowego. Tutaj trochę pospacerowaliśmy i ruszyliśmy w stronę Rynku, przechodząc obok parku Miniatur, który niestety był już zamknięty.

Park miniatur
Park miniatur

Ulicą Zamkową weszliśmy na okazały Rynek, na którym rozłożone były ogródki piwne. Obeszliśmy cały rynek, szukając jakiegoś miejsca, gdzie moglibyśmy zjeść kolację. W lokalach było za gorąco, więc postanowiliśmy usiąść na zewnątrz, ale zauważyliśmy, że nadciągają czarne chmury. Postanowiliśmy znaleźć jakieś miejsce w środku lokalu. Weszliśmy w ulicę gen. Tadeusza Kościuszki, a następnie Świętokrzyską, gdzie trafiliśmy na Browar Krajcar. Zdążyliśmy wejść do środka, gdy zaczęła się ulewa.

Mieliśmy szczęście, że zdążyliśmy schować się przed burzą, ale również wchodząc do tego lokalu. Miło spędziliśmy w nim wieczór, popijając piwo własnej produkcji i jedząc pyszną kolację. Świetny lokal, uprzejma obsługa, pyszne piwo i jedzenie oraz miła atmosfera. Polecam odwiedzić ten browar i napić się ich piwa.

Gdy burza przeszła i przestało padać, opuściliśmy Browar Krajcar. Uważając na kałuże, tą samą drogą zaczęliśmy wracać do hostelu. Po drodze mogliśmy oglądać góry oświetlane przez błyski odchodzącej burzy.

To był długi i ciężki dzień, ale udany i miło zakończony. Na następny dzień mieliśmy zaplanowaną pierwszą górską wędrówkę. Chcieliśmy wejść na Skrzyczne, szczyt, który jest jednym ze szczytów zaliczanych do Korony Gór Polski.

Spis treści

Oceń wpis
[Maks.: 0 Średnia: 0]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.