Jakiś czas temu zamieściłem wpis „Odnaleziony puzzel – Jaś” o tym, że wraz z żoną przysposobiliśmy cudownego niemowlaka. Zostanie rodzicami zmieniło nasze życie w dużym stopniu, ale nie zniknęła w nas chęć do podróżowania. Z Jasiem wybieraliśmy się na krótsze wypady, np. wo warszawskiego ogrodu zoologicznego, czy na spacer do Kampinowskiego Parku Narodowego. Obawialiśmy się jednak jego reakcji w nieznanym miejscu, gdzie musiałby spędzić noc. Postanowiliśmy wybrać się na weekend do najbliższego miejsca, które lubimy, a nie jest tak daleko, do Płocka.
W lutym 2017 roku z żoną udaliśmy się na weekendowy wyjazd do Płocka, o czym pisałem w artykule „Zimowy wyjazd do Płocka”. Mimo zimna wycieczka się udała, a Płock na tyle się nam spodobał, że postanowiliśmy przyjechać do niego, gdy będzie ciepło. W cieple dni przyjemniej się spaceruje.
Drugi dzień naszej podróży rozpoczęliśmy od umycia i ubrania się. Po czy zeszliśmy na dół poszukać jakiegoś ekspresu do kawy, bo moja żona nie potrafi funkcjonować bez kawy, ale go nie znaleźliśmy. Zapytaliśmy się w recepcji, czy gdzieś w hotelu można skorzystać z automatu z kawą albo z ekspresu. Niestety nic takiego nie było, natomiast recepcjonistka zaproponowała nam kawę, więc z oferty skorzystaliśmy. Otrzymaliśmy tekturowy kubek z saszetką kawy rozpuszczalnej typu 2w1, a wodę mogliśmy sobie wlać z automatu. To wszystko za 5 zł.
Za mną jest kolejny weekendowy wyjazd, na który wybrałem się z moją żonką. Tym razem był to wyjazd walentynkowo-imieninowy połączony ze zwiedzaniem. W sumie to bardziej połączony ze spacerowaniem i cieszeniem się sobą niż zwiedzaniem. A gdzie się wybraliśmy? Daleko nie musieliśmy jechać. Wybraliśmy się na zimowy wyjazd do Płocka.