Sobotni poranek w Krakowie zaczęliśmy od pożywnego śniadania. Nie wiedzieliśmy, ile czasu zajmie nam zwiedzaniu krakowskich podziemi, więc woleliśmy się najeść. Od razu po śniadaniu ruszyliśmy w stronę Rynku Głównego, aby zdążyć do muzeum.
Nadszedł piątek, czyli dzień, który miał być naszym ostatnim dniem urlopu. Akurat tak się złożyło, że w domu gościnnym u państwa Biegańskich następni goście zarezerwowali pokój od piątku i zrobili to przed nami, więc musieliśmy opuścić Mraźnicę. Aczkolwiek na tym nie zakończył się nasza wakacyjna przygoda. Czekał na nas jeszcze wyjazd do Krakowa.
Przyszedł dzień kolejnej górskiej wędrówki. Mimo kilkugodzinnej trasy na Rysy poprzedniego dnia nie chcieliśmy kończyć tylko na tej jednej wyprawie w góry. Chcieliśmy skorzystać z ładnej pogody i ponownie wybrać się w Tatry, ponieważ kolejnego dnia miało padać. Tym razem czekała na nas Krzesanica.
Ostatniego dnia naszego pobytu w Zakopanem z samego rana padał deszcz. W związku z tym grzecznie czekaliśmy, aż przestanie padać. Jednak długo nie musieliśmy czekać, ponieważ już przed południem na niebie pojawiło się słoneczko, a my od razu ruszyliśmy na spacer.
Na pierwszą wędrówkę po Tatrach podczas tego wyjazdu do Zakopanego od razu wybraliśmy trochę bardziej wymagający szlak. Postanowiliśmy wejść na Rysy od słowackiej strony i to był dobry wybór. Co prawda trzeba było dalej podjechać, ale nie było takich tłumów.